wtorek, 24 września 2013

Rumuńskie eutanazje psów.

Parę dni temu wstrząsnęła mną wiadomość z Faktów o eutanazji bezpańskich psów w Rumunii. Odczekałam parę dni, aby uniknąć pisania podczas wielkich emocji, jednak moje zdanie się nie zmieniło.
Rzecz rozchodzi się o bezpańskie psy. Dokładniej o bezpańskie psy, które zagryzły 4 letnie dziecko. Bawiło się ono na placu zabaw, ale po chwili poszło w pobliskie garaże, gdzie doszło do tragicznego zdarzenia. Rumunia boryka się z problemem niebezpiecznych i wygłodniałych psów, których jest pełno na ulicach. Wymyślono więc ustawę pomagającą pokonać ten problem – ustawę o eutanazji bezpańskich psów.
Według tej ustawy, psy, które zostaną złapane i nikt się po nie nie zgłosi, po 2 tyg. zostaną poddane eutanazji. Brzmi dość humanitarnie, ale jak uwierzyć w uczciwość w takiej sytuacji, skoro kraj nie radzi sobie z psami i zamiast je sterylizować, chce wydawać pieniądze na eutanazję. Jedna z pań, wypowiadających się w reportażu, powiedziała, że prędzej psy zostaną zabite przysłowiowym kopniakiem niż humanitarnym zastrzykiem, na który nikt nie ma pieniędzy.
Jak to wygląda z mojej strony? Reportaż wywołał u mnie łzy. Psy ciągnięte siłą po ziemi, łapane, czekające na śmierć. Ludzie, którzy nie myślą o uczuciach zwierząt. Rozumiem, że psy są wygłodniałe i agresywne, ale…. Tym bardziej nie powinno się do nich dopuszczać dzieci.  4latek gdy zobaczy psa, od razu podejdzie, zacznie łapać za ogon, czy wkładać rękę w pyszczek. Dzikie psy nie bez powodu zaatakowały, a wina leży też po stronie osoby, która opiekowała się w danym czasie tym dzieckiem. Trudno nie zauważyć zniknięcia dziecka z placu zabaw, a dopuszczenie do kontaktu z nieznajomymi psami było wielką nieodpowiedzialnością, przecież nawet z dobrze znanymi nam psami, należy zachować ostrożność.
Czemu nie stworzyć fundacji, zebrać grupy ludzi, która zdecydowałaby się na jakieś inne kroki w tej sprawie? W Polsce funkcjonuje chociażby PSYgarnij, zajmujący się interwencjami w sprawach bezpańskich i porzuconych psów, a także ich dalszych adopcji. Sterylizacja to jeden z punktów ich umowy adopcyjnej. Nie chcę rozliczać nikogo z czynów, chcę tylko podkreślić, że eutanazja to nie rozwiązanie. Dzieci się pilnuje, ale i sprawę psów, skoro jest aż tak nagląca, należy rozwiązać. Sterylizacje i adopcje może nie przyniosłyby spektakularnych efektów, ale może udałoby się zahamować proces rozmnażania się i dalszych ataków psów na ludzi. Powszechnie wiadomo, że agresywny pies nie ma szans na adopcję, ale nie przekreśla to przecież jego szans na resocjalizację.
Chcę tylko zaapelować do wszystkich wrażliwych na cierpienie ludzi i zwierząt. Szanujmy swoje życie i zdrowie, unikając ryzykownych zachowań. Zwierzęta same się nie obronią, gdy my, ludzie, chcemy je unicestwić wykorzystując znane tylko nam środki. Powyższa sytuacja pokazuje, że człowiek, choć jest istotą myślącą, nie jest w stanie mądrze wykorzystać swojego potencjału, a szkoda. Warto nie przechodzić obojętnie i starać się pomóc psom, przygarnąć bezpańskie stworzenie, aby chociaż w naszym kraju nie dopuścić do takich sytuacji. Rumunom życzę tylko znalezienia rozsądnego wyjścia z tej sytuacji, innego niż eutanazje. Psy czekają nawet latami na adopcję, ale i tak potrafią znaleźć swój nowy, lepszy dom…
Jak tylko mogę, będę przeciwstawiać się eutanazji psów.

I jak tu oprzeć się tak uroczemu pyszczkowi?

Źródło: google grafika.

A Wy co myślicie o tym rozwiązaniu?