piątek, 12 lipca 2013

Hawajski Nightskating #7 11.07.2013

Pierwszy Nightskating, w którym miałam okazję uczestniczyć (bo czy 100% przyjemność, to okaże się w dalszej części postu…). Temat hawajski, a więc typowo wakacyjny, dodał sporo koloru i radości.

Trasa
19km – czy to dużo, czy mało? Zależy to chyba od stopnia zaawansowania „rolkarza”. Nie jeżdżąc dość długo, można mieć chwile słabości (u mnie były ok. 9 i 13km), ale trasę ukończyłam z wielką satysfakcją, że się udało. Słyszałam, że były osoby, które jechały któryś raz z rzędu, a dopiero pierwszy raz udaje im się skończyć trasę, więc i radość była jeszcze większa. Warszawskie skrzyżowania zostały zablokowane na średnio 10min, cała trasa była asekurowana przez policję i team (o tym później). Podczas przejazdu dało się odczuć gdzie drogowcy łatali drogę, a gdzie są koleiny, czy nieprzyjemny asfalt z mnóstwem kamyczków, które powodowały wibrację kółek, męczącą nogi. Sam przejazd odbywał się dość płynnie, poza paroma postojami przed większymi skrzyżowaniami z np. torami, gdzie ruch odbywał się o wiele wolniej; które jednym dawały chwilę oddechu, innym zbytnio ostudzały mięśnie. Wśród tłumu dało się wyróżnić bardziej zaawansowanych, często wjeżdżających pomiędzy innych, ale dopóki nie wpadali na nikogo, nie było z tym problemu.

Pomoc w sytuacjach awaryjnych
Wszechobecne podnoszenie rąk – człowiek nie potrafi się czasem połapać, czy chodzi o przejazd przez tory, zrobienie pamiątkowego zdjęcia, sugestia zahamowania, czy oznaczenie czyjegoś upadku… Współuczestnicy w przypadku upadku mojej mamy zareagowali natychmiast podnosząc ręce i ostrzegając tym samym resztę nadjeżdżających – tu wielki plus. Ekipy medyczne są równie aktywne i niby można oczekiwać pomocy, ale… skaleczenie o brudną, zardzewiałą barierkę, krew się leje i gdzie tu poprosić o pomoc w tłumie ponad 2tys. osób? Zapewne należy zatrzymać kogoś z odblaskową kamizelką, hucznie nazwanych teamem(tak mówi logika). Wlatuję w tłum, macham rękoma, krzyczę, wskazuję, NIC. Przebijam się na drugą stronę do kolejnej „kamizelki” i znów nic „należy iść po medyków na lewą stronę”. Ale przecież dopiero co tam byłam! Adrenalina robi swoje, poddaję się. Mija minuta, a tu team, który krzyczy i pogania do szybszej jazdy niczym na zawodach rolkarskich, oj minus… Wpis na facebooku o w/w sytuacji został skrytykowany przez samych administratorów NS „team nie jest od udzielania pomocy, a od zabezpieczania przejazdu”. Bez komentarza.

Reakcje przechodniów
Zdjęcia, mnóstwo zdjęć! Niezależnie czy to zagraniczni turyści, czy zwykli spacerowicze. Kciuki uniesione w górę i bicie braw na końcu trasy, machanie, to naprawdę podnosi na duchu! Tylko nie wszyscy są tacy, spotkałam się z aktem wandalizmu i chamstwa, bo inaczej nie można nazwać wepchnięcia się na uczestniczkę, mówiąc MAM ZIELONE. Drodzy piesi, może trochę cierpliwości? Sama miałam okazję podziwiać poprzednie edycje Nightskating co prawda z okna, ale nigdy nie czułam zniecierpliwienia „kiedy oni sobie pójdą?!”, a popychanie jadących w takim tłumie może skończyć się groźnie. Trochę wyrozumiałości, może nam się śpieszyć (w końcu to ta wielka Warszawa ;)), ale i luz i radość, że coś się tu w ogóle dzieje, powinny być przeważające.


Podsumowanie
Parę nieprzyjemnych sytuacji (hmmm… zapomniałam dodać, że trzymanie się za ręce podczas jazdy w tłumie chyba nie jest najlepszym pomysłem-tu odsyłam na prywatną randkę skoro ktoś 2h bez łapania się za ręce nie wytrzymuje, a co dopiero robienie wężyków z 3 i więcej osób) i tak zostało skutecznie zniwelowane świetną atmosferą, satysfakcją i dumą z samego siebie. Tak duża frekwencja (ponad 2200os.) miłośników rolkowania chyba pokazuje skalę usportowienia Warszawiaków. Na pewno kiedyś jeszcze wezmę udział w NS, dla siebie, dla szczęścia. A apteczkę wezmę ze sobą, tak na wszelki wypadek.



Źródło: fanpage NS (wolałam nie ryzykować strzelania słit foci w tłumie)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Z życia codziennego - polityka

Nie trzeba być zapaleńcem świata polityki, tej obecnej w naszym kraju, żeby zauważyć pewną cechę – człowiek chce obejrzeć wiadomości, dowiedzieć się co się działo w kraju i na świecie. Co dostaje? 2/3 czasu antenowego na program informacyjny, zajmują relacje z „kongresów” i „konferencji” polityków wzajemnie obwiniających się o dane poglądy. Widzimy podstarzałych panów zacięcie wypominających sobie potyczki. Gdzie miejsce na prawdziwe sprawy i problemy? Albo chociaż sukcesy, chociaż wiadomo, że złe wiadomości najlepiej się sprzedają.
Czy siedzenie na wielkiej sali, słuchanie paru przemówień dziennie, wciśnięcie guziczka, to taki wielki wysiłek, do którego musi być zaangażowane tyle osób? Tyle służbowych samochodów, wyjazdów. Czy w Polsce jest lepiej? Nie.
A mogłoby być lepiej. Nie zmieni się to nigdy, nie przestaniemy słuchać o rosnących długu, o braku pieniędzy na emerytury, infrastrukturę, transport, dopóki nie znajdzie się ktoś innowacyjny. Z chęcią i powołaniem, nie żądzą pieniądza, czy sławy. Ktoś niekoniecznie bardzo doświadczony, za to ktoś, kto zna problemy ludzi, być może sam stawić im czoła. Nie ktoś, kto w przypadku klęski żywiołowej nagle odkryje to, że od X lat mieszkańcy nie mieli za co i jak zrobić lepszych zapór przeciwpowodziowych. Może jakaś matka, która musiała walczyć o swoje stanowisko w firmie, bo urodziła dziecko, o każdą dodatkową złotówkę na utrzymanie, może czekała miesiącami na wizytę u lekarza. A może ktoś, kto na to dziecko nie może sobie pozwolić, bo go zwyczajnie nie stać, nie ma na to czasu, bo zarabia na przywileje polityków, zbierając przy tym składki na swoją emeryturę, z których dostanie ochłapy.
Ostatnio pisałam o narzekaniu Polaków. Sama robię to samo, ale trudno nie zgodzić się z tym, że tysiące urzędników w tym kraju, zarabiających takie kokosy miesięcznie, jakich niektórzy nawet w rok nie są w stanie zarobić, a Ci rządzący nie namęczą się tyle co przysłowiowy Kowalski to trochę niesprawiedliwa sytuacja.   

Chciałabym kiedyś, jeśli już mamy mieć politykę w codziennych wiadomościach, słyszeć o sukcesach, o tym, że ktoś ma innowacyjny, ale REALNY  pomysł na swoją działalność, nie przejmuje się przy tym konkurentami, a po prostu robi swoje. Tego życzę sobie i wszystkim.