sobota, 11 maja 2013

Okno na Warszawę 3 – 11.05.2013r.


Ta sobota zdecydowanie obfitowała w dużą ilość ekologicznych i kreatywnych wydarzeń, aż ciężko było ułożyć sobie plan dnia tak, aby nie ominąć żadnych ciekawych zajęć. Mój dzień miał wyglądać inaczej, ale w końcu wypadło na Okno na Warszawę. I tak uzbrojona w żelazko, siatkę z plastikowymi butelkami,  uśmiech z racji na koniec deszczu i z mamą, jako towarzyszką broni, ruszyłam na podbój ostatnio tak słynnych Koszyków.
Samą halę z dawnych lat zapamiętałyśmy troszkę inaczej, a na pewno nie jako miejsce tak kreatywnych spotkań. Po szybkim obejrzeniu atrakcji, ruszyłyśmy na ekowymianę – za żelazko wybrałam sobie uniwersalny szczypiorek, jeden sukces za nami. Potem przyszedł czas na stronę artystyczno-kreatywną, zakupy w Hellowawa i mega inspirujące dziewczyny z Bzik za bzika, gdzie własnoręcznie zrobiłam broszkę i uwierzyłam w swoje zdolności manualne. W programie były także wycieczki po Warszawie starą Nysą, ale niestety nie miałyśmy na to czasu.
Wrażenia smakowe jak najbardziej pozytywne. Czytałam opinie o cenach, że wysokie. Fakt, nie jest to Biedronka, ale za taką ceną idzie i jakość (2 pętka kiełbasy czosnkowej i jałowcowej, 20dag salami – niecałe 30zł, ale za to jaki zapach!), potem kubeczek świeżo wyciskanego soku pomarańczowego (11zł, więc cena dość „miastowa”), szparagi (10szt za 12zł), garść pomidorków truskawkowych za niecałe 4zł, ćwiartka chleba (naprawdę duża) za 9zł, smalec za 8zł. Wszystko pięknie pachnące, a domownicy oszaleli za tymi produktami.
Na koniec, świetny akcent od Mint&Lavender – kuleczki bomby z nasionami, dzięki którym mogę być miejską partyzantką i rozrzucać je w miejscach zaniedbanych przez ogrodników.
Podsumowując, mama skutecznie zarażona tego typu akcjami, pyszne zakupy w lodówce i nowe miejsce warte odwiedzania. Ja, zarażona nutką kreatywności, zmotywowana i przede wszystkim dumna z polskich artystów i osób z pomysłem na siebie, wiem, że Warszawa da się lubić. I choć da się tam odczuć nutkę snobizmu, to nie mam nic przeciwko temu klimatowi, gdzie wszyscy ludzie są zadowoleni, uprzejmi i uśmiechnięci, ciężko było mi uwierzyć, że to moja Warszawa, a nie jakaś artystyczna miejscówka w nowojorskim Brooklynie… 

0 komentarze:

Prześlij komentarz